NASZE PUBLIKACJE

Gdzie lockdown, a gdzie nie, czyli nowe ograniczenia pandemiczne u nas i naszych sąsiadów

Gdzie lockdown, a gdzie nie, czyli nowe ograniczenia pandemiczne u nas i naszych sąsiadów

Pandemia panoszy się po całym świecie ze znacznie większym impetem, niż na wiosnę, kiedy przeżywaliśmy pierwszy lockdown. Pamiętamy, jak w przerażeniu czekaliśmy na pierwszy milion zakażonych, wierząc, że na więcej wirus się nie odważy... Tymczasem dziś nie na świecie, ale w samej tylko Europie wystarczyło dwóch tygodni, by liczba zakażeń wzrosła o... 1,5 miliona. Praktycznie każdy dzień przynosi rekordy nie tylko liczby zakażeń, ale niestety też zgonów, w różnych krajach Europy. Nic więc dziwnego, że zaczynają one wracać do strategii restrykcji, zakazów i nakazów z początków pandemii, w tym także do częściowego lub pełnego zamknięcia rynku pracy i zatrzymania ludzi w domach, a więc właśnie do... lockdownu.

Z początkiem tego tygodnia nowe restrykcje ogłoszone zostały w Niemczech i we Francji; wejdą w życie już w nadchodzący weekend (Francja) lub zaraz po nim (Niemcy). We Francji sytuacja od piątku przypominać będzie tą z najgorszych czasów wiosennej fali pandemii; co prawda szkoły i zakłady pracy pozostaną otwarte, ale zamknięte będą wszystkie restauracje, bary i puby. Ich sytuacja i tak już zresztą jest nie do pozazdroszczenia, gdyż wprowadzona w połowie października we Francji godzina policyjna (od godz. 21.00), praktycznie uniemożliwiła działanie tych lokali w typowych godzinach ich największego obłożenia. Na lotniskach wszyscy pasażerowie poddawani będą szybkim testom na koronawirusa. Granice teoretycznie pozostają otwarte, ale i tak – każdy obywatel Francji, wychodząc z domu, musi mieć przy sobie dokument uzasadniający przebywanie poza miejscem zamieszkania. Może on przemieszczać się na trasie dom–zakład pracy, względnie dom–szkoła, ale na pewno nie może wybrać się na prywatną przejażdżkę... np. do Luksemburga. Nic więc dziwnego, że od wczoraj zaobserwować można wielokilometrowe korki w okolicach luksemburskich miejscowości przy granicy z Lotaryngią. Te korki, to przede wszystkim kierowcy stojący w kolejkach do... stacji benzynowych oraz sklepów z artykułami tytoniowymi czy alkoholem. Takie czasy... Ograniczenia te zostaną wprowadzone przynajmniej do 1 grudnia.

W Niemczech z kolei częściowy lockdown obowiązywać będzie od 2 listopada, czyli od poniedziałku. W nieco lżejszej wersji niż we Francji, ale i tak: zamknięte zostać muszą restauracje, bary, puby i dyskoteki. Ponadto – studia fitness, aquaparki i baseny. Sport można uprawiać co prawda dalej, ale wyłącznie indywidualnie. Zawiesić swoją działalność muszą także salony piękności, studia tatuażu czy gabinety masażu. Wyjątek zrobiono natomiast dla salonów fryzjerskich. Otwarte pozostają szkoły i przedszkola oraz sklepy, w których jednak będzie mogła przebywać max. 1 osoba na 10 m2. Zakazane będą wszelkie imprezy rozrywkowe czy rekreacyjne, tak zorganizowane jak i prywatne. W domach przebywać będzie mogło na raz max. 10 osób, ale z nie więcej niż dwóch gospodarstw domowych. Nie będzie można przyjmować żadnych turystów. Także Niemcy na razie nie planują zamknięcia granic. Choć w przypadku wjazdu do Niemiec z niektórych krajów obowiązywać może kwarantanna. W Niemczech godzina policyjna obowiązuje w niektórych regionach i w większych miastach, np. w Berlinie. Wprowadzane nowe obostrzenia obowiązywać będą co najmniej do końca listopada.

A co w Luksemburgu? Dziś o godz. 14.00 odbyło się posiedzenie Parlamentu, który przegłosował nową ustawę anty-covidową. Większość jej założeń podana została wcześniej do wiadomości publicznej (o czym pisaliśmy też i my); od jutra, od godz. 0.00, a więc już za parę godzin zaczną one oficjalnie obowiązywać. A są to: godzina policyjna, która obowiązywać będzie od 23.00 do 6.00, z której przestrzegania wyłączone będą osoby dojeżdżające do pracy lub będące w pracy w tym czasie, jak też i szczególne przypadki, np. chorzy czy ofiary wypadków, przewożeni na nocny ostry dyżur. Wprowadza się tzw. „zasadę 4”, tzn.: do domu zaprosić będzie można max. 4 osoby. W przypadku spotkań powyżej 4 osób – obojętnie czy w pomieszczeniach czy na świeżym powietrzu, wszyscy uczestnicy takiego spotkania zobowiązani są ubierać maski. W restauracjach i kawiarniach przy stole usiąść mogą max. 4 osoby a liczba wszystkich przebywających w danym momencie klientów tych przybytków nie może przekroczyć 100. Także max. 4 osoby mogą razem uprawiać sport. Wyjątek od tego stanowić mają zajęcia sportowe w szkołach oraz rozgrywki ligowe. Jakiekolwiek zgromadzenia powyżej 100 osób (imprezy, koncerty, spotkania prywatne czy biznesowe, etc.) są zakazane. Przy zgromadzeniach pow. 10 osób, oprócz masek, uczestnicy zachowywać powinni także dystans 2 metrów oraz generalnie do minimum ograniczać przemieszczanie się. Wyjątkiem od tego ostatniego będzie uczestnictwo w pogrzebach oraz zwiedzanie muzeów jak też wizyty na targach/jarmarkach. Dla dużych sklepów o powierzchni pow. 400 m2, wprowadza się ograniczenie liczby klientów, którzy na raz przebywać mogą na terenie sklepu. W takich sklepach może przebywać max. 1 osoba na 10 m2.

I teraz uwaga – zwiększone zostaną stawki mandatów za wykroczenia przeciwko pandemicznym nakazom i zakazom. Od jutra za nienoszenie maski lub niezachowywanie dystansu zapłacić będzie trzeba 100 euro, zaś maksymalny mandat za nieprzestrzeganie antycovidowych nakazów wynieść może nawet 500 euro. Warto też wiedzieć, iż policja zapowiedziała właśnie od jutra zmasowaną akcję kontroli w miejscach publicznych, podtrzymując jednocześnie obietnicę, iż do prywatnych domów z kontrolami zaglądać nie będą.

Ustawa została dziś przegłosowana większością zaledwie 2 głosów. Ograniczenia (szczególnie godzina policyjna) spotkały się z krytyką przede wszystkim opozycji. Przy 8 głosach przeciw, 21 wstrzymujących się i 31 głosach popierających, ustawa została zatwierdzona, o północy wejdzie w życie i obowiązywać będzie do końca listopada. Co dalej? Zobaczymy. Podobnie, jak podczas weekendowej konferencji prasowej, tak i dziś, premier Bettel ogłaszając nowe obostrzenia, podkreślił, iż wprowadzenie ich ma na celu uniknięcie rozwiązania jeszcze gorszego, czyli lockdownu, którego wprowadzenia na razie w Luksemburgu nie rozważa się.