Tak właśnie powiedział na konferencji prasowej w zeszłym tygodniu premier Bettel. I choć nowe zakazy i nakazy obowiązywać mają dopiero od jutra, to już dziś wiemy – lepiej nie będzie. Ale może należy się pocieszać, że nie będzie gorzej?
Niewielka to pociecha, bo dość drastyczne obostrzenia, a więc – zamknięte restauracje, puby, centra fitness, kina, kawiarnie i praktycznie wszystkie miejsca kultury, godzina policyjna od 23.00 do 6.00 rano oraz oczywiście – zestaw podstawowy – czyli dystansowanie się i noszenie masek, wpłyną w istotny sposób na to, jak celebrować będziemy ten absolutnie wyjątkowy czas w kalendarzu każdego niemal mieszkańca Wielkiego Księstwa, jakim jest okres Bożego Narodzenia, Sylwester oraz początek Nowego Roku z jego obowiązkowymi, kultowymi niemal zimowymi „soldami”. Szczególnie, że utrzymana zostanie także reguła 4 osób (czyli, że w przestrzeni publicznej spotkać się mogą na raz co najwyżej 4 osoby, a jeśli jest ich więcej, to muszą przestrzegać wielu różnych nakazów i zakazów) oraz że w przestrzeni prywatnej, a więc w domach, ugościć będziemy mogli co najwyżej 2 osoby i to tylko takie, które mieszkają razem. Przy wigilijnym stole zabraknie więc tym razem miejsca nie tylko dla niespodziewanego gościa, ale może zabraknąć także dla tych, których co roku nie tylko się spodziewamy, ale i z radością pod swój dach przyjmujemy...
Nowe obostrzenia, czyli stare obostrzenia, obowiązywać będą do 15 stycznia. Ponadto rząd chce zobowiązać wszystkie większe supermarkety, które pozostają otwarte i są obecnie głównym miejscem gromadzenia się ludzi, do wprowadzenia rygorystycznej strategii kontroli ruchu klientów. Wyznaczanie ścieżek, po których klienci mogą poruszać się po sklepie, określenie maksymalnej liczby osób mogących na raz przebywać na terenie hali zakupów i ścisłe przestrzeganie, by granica ta nie została przekroczona, pilnowanie, by ludzie nie gromadzili się w pasażach wewnątrz galerii handlowych, w szczególności zaś, by nie spożywali na miejscu zakupionych w sklepie produktów (co siłą rzeczy musi wiązać się ze zdjęciem maski), to podstawowe postulaty, jakie wskazał premier Bettel podczas środowej konferencji prasowej.
W międzyczasie ruszyć ma akcja szczepień, które w Luksemburgu będą dobrowolne, ale nawet Ci, którzy już się nie mogą doczekać i tak będą musieli ustawić się w długiej kolejce, w której obowiązywać będą priorytety dla osób zagrożonych i pracowników pierwszej linii frontu walki z koronawirusem. Dlatego też nieprędko wirus zostanie z Luksemburga przepędzony na cztery wiatry, a antyszczepionkowcy i koronasceptycy mogą spać spokojnie – nikt szczepionką nie dokona gwałtu na ich wolności wyboru nie tylko tego, w jaki sposób chcą żyć, ale także w jaki umrzeć.
Nie wiadomo zatem, jak będzie wyglądało nasze codzienne życie po 15 stycznia i kiedy w ogóle wróci do normy; póki co jednak uzbroić się musimy w cierpliwość (o ile jeszcze tlą się w nas jakieś jej resztki) i święta przeżyć w atmosferze „miękkiego lockdownu”, do jakiego przyzwyczajamy się już od miesiąca.
Trudno zresztą nie przyznać racji premierowi Bettelowi, patrząc na statystyki; po uderzeniu drugiej fali pandemii na początku jesieni, kiedy to liczba codziennych zakażeń dochodziła niemal do 900, obecnie możemy mówić co prawda o pewnej stabilizacji, ale jest to stabilizacja na dość wysokim poziomie, powyżej 500 przypadków zakażeń dziennie. Niestety każdego dnia umierają na COVID-19 także kolejni pacjenci, w związku z czym przekroczona została już liczba 400 ofiar śmiertelnych tej choroby w Luksemburgu.
Trzeba się zatem będzie dostosować. Nie zaszalejemy w Sylwestra – ani w lokalu ani nawet na ulicy, puszczając sztuczne ognie (jest to surowo zabronione w tym roku), natomiast na Pasterkę do kościoła polskiego pójdziemy... na godz. 20.00.