Niemcy w ostatnich dniach notują znaczny wzrost liczby zakażeń koronawirusem. Co więcej – rośnie tam także lawinowo liczba zgonów na COVID-19. Nic więc dziwnego, że rząd niemiecki podjął decyzje o wprowadzeniu kolejnych obostrzeń, na tyle drastycznych, że sami Niemcy nazywają to „twardym lockdownem”. Co to konkretnie oznacza?
To co dla nas – odwiedzających często czy to z powodów zawodowych czy rodzinnych sąsiadujący z Luksemburgiem kraj – najważniejsze, to że inaczej niż w przypadku pierwszego – marcowego lockdownu – nie zostaną zamknięte granice. Są co prawda konkretne ograniczenia i tak – mieszkańcy Luksemburga (mogą wjechać do sąsiedniej Saarlandii i Nadrenii-Palatynatu i przebywać tam max. 24 godziny, natomiast Niemcy wjeżdżający do Luksemburga mogą tu zostać 3 dni (a dokładnie 72 godziny). Dalej natomiast już nie jest tak dobrze, bo nowe zasady nakazują zamknięcie praktycznie wszystkich jednostek handlu detalicznego, poza tymi, które sprzedają produkty konieczne do życia. A zatem między 16 grudnia a 10 stycznia zakupy zrobić będzie można jedynie w sklepach spożywczych (tak dużych supermarketach, jak i małych sklepach prywatnych), aptekach, drogeriach, sklepach typu drive-in, a więc handlujących przez internet z możliwością osobistego odbioru zakupionych produktów. Dopuszczony nadal będzie handel na jarmarkach spożywczych. Poza tym czynne mogą być sklepy z artykułami dla niemowląt, optycy i sklepy z urządzeniami dla niedosłyszących, warsztaty naprawy rowerów, warsztaty samochodowe, stacje benzynowe, poczty i banki.
Zamknięte pozostają wszystkie lokale rozrywkowe i miejsca kultury oraz miejsca uprawiania sportu, nieczynne będą oczywiście także restauracje, puby i kawiarnie. Szkoły i przedszkola przechodzą do działania w „trybie awaryjnym”, tzn. wyłącznie dzieci, którymi z uwagi na obowiązki zawodowe nie mogą się zająć rodzice, będą przyjmowane. Wszystkie inne dzieci powinny pozostać w domu, także te, które uczęszczają do szkoły, zaś zajęcia szkolne, gdzie tylko jest to możliwe, odbywać się będą przez internet. Szczęśliwie większość okresu obecnie ogłoszonego lockdownu pokrywa się z dorocznymi feriami świątecznymi i za kilka dni i tak – w normalnym trybie – zajęcia zostałyby zawieszone.
W domu przyjąć można będzie maksymalnie 4 osoby (dotyczy to oczywiście także okresu Bożego Narodzenia), co więcej – osoby wyłącznie należące do rodziny gospodarzy (choćby w dalszej linii pokrewieństwa, ale jednak). W Sylwestra nie będzie można się gromadzić ani w domach ani na świeżym powietrzu. Obowiązywać będzie całkowity zakaz puszczania sztucznych ogni, petard i innych typowych w tym czasie „zabawek” oraz całkowity zakaz spożywania alkoholu w przestrzeni publicznej (nie będziemy więc nie tylko mogli spełnić sylwestrowego toastu na ulicy z sąsiadami, ale nie napijemy się także tradycyjnego Glühweinu na niemieckich jarmarkach świątecznych...). Do kościoła w Niemczech pójść co prawda będzie można w Boże Narodzenie, ale wyłącznie w masce, zachowując 1,5 m odstęp od innych wiernych; obowiązywać natomiast tam będzie całkowity zakaz śpiewania. Przynajmniej do 10 stycznia.
I jeszcze jedna ważna informacja – sytuacja prawna może być nieco różna w różnych landach, gdyż Niemcy, jako związek federalny, w wielu przypadkach stawia prawo landów na równi albo nawet ponad przepisami ogólnokrajowymi. I tak na przykład Bawaria wprowadza dużo bardziej restrykcyjne ograniczenia i tam mówi się w praktyce o całkowitym lockdownie. Nadrenia-Palatynat oraz Saarlandia póki co nie planują wykraczać poza tę listę obostrzeń, wymieniona w artykule, ale jeśli wybieracie się z Luksemburga do innych landów, a pewno warto wcześniej zasięgnąć informacji, czy w ogóle pozwolą Wam tam przebywać i na jakich zasadach. Luksemburg bowiem, nadal znajduje się na niemieckiej liście krajów wysokiego ryzyka.