Obchodzicie? Temat od lat kontrowersyjny, bo jakoś zawsze kojarzony politycznie...
Święto przez Polaków raczej nielubiane. Nic dziwnego, skoro nawet i dziś przywołuje głównie takie skojarzenia, jak kobiety na traktorach, wiece i masówki z patetycznymi przemówieniami, oraz wiechcie goździków lub czerwonych tulipanów, rozdawanych kobietom w zakładach pracy, oczywiście „ogonkiem” do góry. I trudno się dziwić, że święto to przez dziesięciolecia było „politycznie umoczone”; Dzień Kobiet, którego geneza (acz są tu różne teorie), prowadzi nas do kapitalistycznych Stanów Zjednoczonych początku ubiegłego wieku, wyrósł z protestów klasy robotniczej, i w swojej istocie miał nie tyle być świętem piękna i miłości, co głosem, a może nawet krzykiem w sprawie równouprawnienia kobiet na rynku pracy. W USA niespecjalnie się więc przyjął (a przynajmniej nie wtedy, kiedy kiedy pracownice zakładów włókienniczych wyszły na ulice (zresztą bynajmniej nie 8 marca) by walczyć o swoje prawa. Dopiero w latach 90-tych XX wieku, potrzeba było „naszego człowieka w Ameryce” – aktorki Beaty Poźniak (znanej np. z serialu Życie Kamila Kuranta czy Złotopolscy), by przekonać Amerykanów do idei świętowania 8 marca. Warto natomiast przypomnieć, iż protesty robotnic amerykańskich na początku XX wieku wywołały efekt lawiny w Europie; kobiety w Danii, Austrii, Niemczech i Szwajcarii organizowały demonstracje domagając się godziwych warunków pracy oraz wynagrodzenia podobnego do tego, jakie otrzymują pracujący na podobnych stanowiskach mężczyźni. Koncept „zagospodarowania” tej wielkiej siły społecznej, jaką było niezadowolenie kobiet pracujących miast i wsi bardzo spodobał się Leninowi, i – ta-dam! – już od 1913 r. 8 marca ogłoszony został Światowym Dniem Kobiet (oczywiście tego „lepszego”, bo komunistycznego świata).
Próby zasymilowania a przy okazji... „odczerwienienia” tego uchwalonego przez któryśtam Zjazd KPZR święta przez przez kraje demokracji nieludowej ;) jeszcze bardziej pogrążyły go politycznie i/lub martyrologicznie. Obchodzono go a to „w intencji” kobiet-ofiar przemocy, a to dla uświadomienia kobietom zagrożenia wirusem HIV, a to w sprawie zrównania szans zawodowych i społecznych kobiet i dziewcząt. Niezwykle szczytne cele i na pewno warte wsparcia! Czy jednak tak właśnie mamy obchodzić dziś ten dzień? W stylu „dnia poległych” lub „dnia pamięci narodowej” (skoro nie jest on już „dniem przodownic pracy”? ;) ).
Źle się stało, że szczytna i piękna idea została tak silnie napiętnowana politycznie. Konsekwencje tego faktu obserwujemy do dziś. Wg oficjalnych „rankingów” wraz z odejściem PRLu Międzynarodowy Dzień Kobiet w Polsce utracił na znaczeniu i choć nadal jest oficjalnym świętem, więcej powoduje zakłopotania niż radości. Święto też niespecjalnie darzone jest sympatią przez feministki, które uważają, że stawianie kobietom pomnika raz w roku to jedynie cyniczny dowód ich dyskryminacji przez pozostałe 364 dni.
A więc wręczać czy nie wręczać? Co jest faux-pas a co będzie mile widziane? A może wręczać, tylko nie goździki i nie tulipany. I chyba też nie maki?...
A może jeszcze inaczej? Jakoś oryginalniej? Może do kina? Może do teatru? Do kawiarni? Co Luksemburg oferuje zainteresowanym tą datą panom i paniom? Zachęcamy do lektury propozycji na ten dzień na stronie internetowej angielskiego wydania Luxemburger Worta: http://www.wort.lu/en/culture/events-in-luxembourg-international-women-s-day-54f98fc60c88b46a8ce54d6f
A dla wszystkich czytających nas Pań mamy piękny bukiet – bez goździków i bez tulipanów. Bo nie chcemy być kontrowersyjni, oczywiście :)