Tak twierdzi dr Jean-Claude Schmit, dyrektor Wydziału Zdrowia w luksemburskim Ministerstwie Zdrowia (https://www.slideshare.net/wortlu/rundschreiben-der-sant) oraz zespół naukowców tzw. COVID-19 Task Force z Uniwersytetu Luksemburskiego, którzy opublikowali właśnie gruntowną analizę obecnej sytuacji epidemiologicznej w Luksemburgu (https://www.slideshare.net/wortlu/analyse-der-covid-19fallzahlen-covid19taskforce). Premier Bettel na to odpowiada – druga fala? jak zwał tak zwał, ale sytuacja jest poważna, choć trzeba też zrozumieć kontekst i odpowiednio zinterpretować liczby.
A liczby są następujące: od początku tygodnia obserwuje się w Luksemburgu znaczny wzrost zakażeń wirusem SARS–CoV-2. Jak pamiętacie, czerwiec upłynął pod znakiem wygaszania pandemii i niektóre dni przynosiły informacje o dosłownie kilku zakażeniach. Na początku lipca ruszyła lawina, zaś prawdziwy wylęg nowych zakażeń przyniósł dobiegający właśnie końca tydzień. 83, 31, 100, 66 i 163 to wyniki z ostatnich 5 dni. Są i konsekwencje takiego stanu rzeczy.
Luksemburscy rezydenci pojawili się na „czarnych listach” w różnych krajach; w niektórych (jak w np. w Danii) oznacza to absolutny zakaz wjazdu dla mieszkańców Wielkiego Księstwa, w innych, jak np. Belgia – wskazanie do kwarantanny dla wszystkich wjeżdżających z Luksemburga do tegoż kraju. Od wczoraj jednostronnie ograniczenia dla Luksemburczyków wprowadziły Niemcy. Granica z Niemcami nie została co prawda zamknięta (jak widać na załączonym obrazku), ale rezydenci luksemburscy mogą wjechać do Niemiec jedynie pod pewnymi warunkami. A konkretnie: jeśli posiadają aktualny (nie starszy niż 48 godzin) ujemny wynik testu na obecność koronawirusa lub jeśli przejeżdżają przez Niemcy tranzytem i nie planują się zatrzymywać po drodze na dłużej niż tankowanie czy krótki odpoczynek albo też wjeżdżają do Niemiec w ważnej sprawie (np. mają umówioną wizytę lekarską/operację/zabieg w niemieckim szpitalu czy też jadą odwiedzić mieszkającą w Niemczech rodzinę itp.
Luksemburczycy, którzy wjechawszy do Niemiec, zatrzymają się na dłużej i nie spełniają powyższych warunków, zostaną skierowani na przymusową 14-dniową kwarantannę. Ograniczenia nie dotyczą z kolei Niemców, którzy nadal mogą swobodnie dojeżdżać do Luksemburga np. do pracy. Także wizyty turystyczne (w tym np. stały element niemieckich wycieczek do Luksemburga, tj. tankowanie), nie jest dla Niemców zabronione, o ile wyrobią się z realizacją swoich planów luksemburskich w 72 godziny. Dłuższy pobyt w Luksemburgu, może dla Niemca oznaczać „odsiadkę” na kwarantannie po powrocie do kraju. I tu mała klauzula – sytuacja jest rozwojowa i najbliższe dni mogą przynieść zarówno kolejne zakazy/nakazy, jak i ich zniesienie, co więcej – decyzje o obostrzeniach zapadają na poziomie władz landów, toteż między poszczególnymi landami mogą występować różnice w podejściu do turystów luksemburskich.
Co do turystów z innych krajów – o ile nie wprowadziły one własnych ograniczeń – przyjazd do Luksemburga nie jest zabroniony, ani nie wiążą się z tym dla turystów zagranicznych tu w Luksemburgu żadne restrykcje. Także tranzyt przez Niemcy dla turystów z innych krajów (np. z Polski) nie jest przedmiotem żadnych ograniczeń (tak do Luksemburga, jak i z powrotem – do Polski), o ile w czasie przejazdu przez Niemcy podróżujący z Luksemburga nie zatrzymają się na dłużej niż na krótki odpoczynek względnie tankowanie.
A propos Polski – o ile nam wiadomo, Polska nie wprowadziła obecnie żadnej „czarnej listy” w związku z potencjalną II falą pandemii, więc póki co nie ma też żadnych nakazów czy zakazów względem przyjeżdżających do Polski rezydentów luksemburskich, czy też wracających do Polski z Luksemburga Polaków.
Od poniedziałku luksemburski Parlament obradował nad nową ustawą „anty-COVID-ową”, która miała zastąpić tę z 25 czerwca, uchwaloną zaraz po zniesieniu stanu wyjątkowego. Nowa ustawa, szeroko krytykowana przez opozycję, przegłosowana dosłownie 1 głosem większości, nie wnosi specjalnie nic nowego w porównaniu do obecnie obowiązującej. Nadal obowiązują podstawowe ograniczenia – noszenie masek w miejscach publicznych oraz utrzymywanie dystansu 2 metrów w przestrzeni publicznej. Nadal możliwe jest organizowanie spotkań tak publicznych jak i prywatnych do max. 20 osób, przy czym o ile warunki tych spotkań nie pozwalają na zachowanie dystansu 2 m, uczestnicy tych spotkań muszą nosić maski. Ustawodawca wyjaśnia przy tym, iż nie będzie naruszał prawa do poszanowania prywatności, które jest jednym z ważniejszych priorytetów w Luksemburgu, a co za tym idzie, nadal policja nie będzie mogła wejść na prywatną posesję w celu sprawdzenia, czy zachowane są ograniczenia wynikające z „anty-COVID-owej” ustawy. Jeśli jednak uczestnik takiego prywatnego spotkania, lub też jego organizator, zgłosi na policję popełnienie określonych wykroczeń przeciwko ustawie podczas takiego spotkania, jego zeznanie będzie traktowane jako dowód w sprawie, a winni tych wykroczeń mogą na podstawie takiego zeznania być ukarani. Nadal obowiązywać będą liczne ograniczenia co do organizowania imprez oraz restrykcyjne zasady w restauracjach i pubach. W tym przede wszystkim ta, iż konsumpcja możliwa jest wyłącznie przy stolikach i na siedząco, stoliki powinny być rozstawione gwarantując odpowiedni odstęp, personel musi nosić maski cały czas, zaś goście – zawsze kiedy wstają od stolika. Lokale muszą być bezwzględnie zamykane najpóźniej o północy.
Wróćmy jednak na chwilę do liczb, a przede wszystkim do tego, skąd się wzięły. Otóż jednym z „winowajców” wysokich statystyk zarażeń jest LST. Co to takiego? To akcja narodowego testowania znana tu pod nazwą Large Scale Testing. Uruchomiona ponad 2 tygodnie temu, właśnie przynosi swe żniwo – prawie 1/4 wszystkich pozytywnych testów pochodzi od kryptonosicieli – osób, które są zakażone koronawirusem, ale nie wykazują żadnych objawów. Takie osoby w Niemczech czy w Polsce w ogóle nie zwiększają statystyk zakażeń, choć trudno byłoby uwierzyć, że istnieją wyłącznie w Luksemburgu. Kolejna prawie 1/5 wszystkich zakażonych „złowionych” w ramach akcji LST to tzw. „frontaliersi”, a więc de facto ani obywatele luksemburscy ani luksemburscy rezydenci, lecz mieszkańcy krajów ościennych, którzy dojeżdżają tu codziennie do pracy. Oni także dostają zaproszenia na testy i choć nie stanowią (wg statystyk przynajmniej) części populacji Wielkiego Księstwa Luksemburga, zwiększają tutejszy indeks zachorowań.
Trzeba jednak też oddać sprawiedliwość faktom – wysokie liczby dzienne zakażeń to nie wyłącznie zasługa nadmuchiwania bańki statystycznej przez LST, ale też pokłosie rozluźnienia pandemicznych rygorów. Świadczyć niech o tym będzie choćby fakt, iż w porównaniu z pierwszą falą pandemii, znacznie obniżył się średni wiek zakażonych. Obecnie to ok. 35 lat (w marcu średnia była znacznie bliżej 45 lat). Czy nie są to więc w znacznym stopniu uczestnicy nielegalnych imprez w Kockelscheuer, Dudelange, Strassen czy Vianden (o których pisaliśmy tutaj: https://polska.lu/rss/39-wiadomosci/zdrowie/1478-druga-fala-nadchodzi)? Świadczyć o tym może też fakt, iż większość obecnych zakażeń ma charakter „klasterowy”. Oznacza to przede wszystkim, iż centra nowych zakażeń skupiają się na niewielkich obszarach. Są to więc często osoby, które ze sobą mieszkają, czy też wspólnie spędzają czas. Niski wiek nowo zakażonych ma też pewną pozytywną konsekwencję – ponieważ (co dowiedziono już dawno) – osoby młode statystycznie przechodzą COVID-19 lekko lub wręcz bezobjawowo, skokowy przyrost nowych zakażeń nie wpłynął z sposób znaczny na liczbę hospitalizacji i niemal w ogóle nie zmienił statystyk jeśli chodzi o pacjentów w stanie krytycznym (obecnie na intensywnej terapii przebywa 5 osób). Także w całym tym okresie znacznego wzrostu zachorowań niemal nie zmieniły się statystyki umieralności na COVID-19, a konkretnie – po ponad miesiącu stabilizacji na poziomie 110 ofiar, z początkiem tego tygodnia liczba ta wzrosła o 1, ustalając aktualną liczbę zmarłych na tę chorobę na 111.
Jeśli więc nawet nazwiemy oficjalnie obecną sytuację w Luksemburgu „II falą pandemii”, to warto się jej przyjrzeć w kontekście sytuacji w innych krajach. Ciekawe statystyki przytacza tu luksemburski RTL w swoim angielskojęzycznym serwisie internetowym. Otóż jak się okazuje (https://today.rtl.lu/news/luxembourg/a/1549217.html), mimo wysokich pozornie liczb nowych zakażeń w Luksemburgu, jeśli ujmiemy ten współczynnik procentowo, to Luksemburg wypada całkiem „blado” na tle innych krajów – niewiele gorzej od jakże poważnie zaniepokojonych sytuacją w Luksemburgu Niemiec, a znacznie lepiej od Belgii, która właśnie ogłosiła dla Luksemburga „pomarańczowy alert” czy choćby Polski... Jak więc widać, dobrze jest czytać statystyki, ale jeszcze lepiej – analizować je i rozumieć w szerszym kontekście niż tylko arytmetycznym...
Trudno przy okazji nie ulec sugestii, iż na tle innych krajów, to właśnie Luksemburg ze swoją akcją LST wygląda na najbardziej odpowiedzialne państwo, w wielu bowiem krajach anty-COVID-owa prewencja przywodzi na myśl słowa wypowiedziane przed laty przez jednego znanego Polaka – „stłucz pan termometr, nie będziesz pan miał pan gorączki”.
Mimo takich, pocieszających, interpretacji, Luksemburg podchodzi o zaistniałej sytuacji z pełną powagą. Oznacza to przede wszystkim, iż premier Bettel zdecydowanie sprzeciwia się ugięciu pod ciężarem statystyk i „odpuszczeniu” lub przynajmniej spowolnieniu ogólnonarodowego testowania. Nie będzie też ukrywania statystyk, nawet jeśli ich konsekwencją będzie dalej posunięty ostracyzm innych krajów względem Luksemburga. Jedyne co ulegnie zmianie, to to, iż pozytywne wyniki testów nierezydentów (a więc „frontaliersów”) nie będą obecnie w codziennych raportach sumowane z wynikami mieszkańców Luksemburga. Od soboty obowiązywać będzie druga ustawa „antycovidowa”, która co prawda niespecjalnie zaostrza dotychczasowe ograniczenia, ale też żadnego z nich nie znosi.
Niestety już teraz wiemy, iż jesień nie przyniesie powrotu do normalnego rytmu imprez kulturalnych w Luksemburgu. Nie prędko też wróci życie nocne Luksemburga. To źle wróży dla przyszłości luksemburskiego show-biznesu; gazety donoszą, iż wiele luksemburskich klubów dyskotekowych jest na granicy bankructwa... Jeszcze przed wakacjami odwołano wiele cyklicznych imprez masowych (jak np. viandeński Nussmoort); dzień dzisiejszy przyniósł iście hiobową wieść – nie odbędzie się w tym roku (po raz pierwszy od niemal 60 lat!) luksemburski Bazar Międzynarodowy! :(
Po wakacjach, tj. od września, ruszyć ma Filharmonia. Czy to się jednak stanie? Dziś trudno powiedzieć.