Przyciemnione światła, kostiumy, aplauz widzów, wywiady... Któż z nas choć przez chwilę nie chciałby być aktorem? Szybko okazuje się jednak, że to nie takie proste i wtedy porzucamy marzenia. No, może oprócz kilku osób, z którymi właśnie rozmawiałam. Kasia Dyżewska, Rafał Rybacki i Jakub Kozłowski podarowali nam chwilę zapomnienia, podczas spektaklu „Niecałkiem Starsi Panowie”, realizując w nim swoje marzenia teatralne. Reżyser przedstawienia, pani Grażyna Pfeiffer, która na nasze szczęście zawędrowała do Luksemburga, przekształciła tych zdolnych amatorów w zupełnie profesjonalny zespół.
Danka Szuba: Kto wpadł na pomysł, żeby takie przedstawienie przygotować?
Grażyna Pfeiffer: Zaczęło się od tego, że spotkałam Rafała, miłośnika teatru, a gdy się dwóch miłośników teatru zejdzie, coś tam zawsze wymyślą. Od tego się zaczęło, prawda?
Rafał Rybacki: Tak. Zwróciłem wtedy uwagę na brak utalentowanych amatorskich aktorów (śmiech) w Luksemburgu, ale głęboko w pamięci wyłapałem dwie osoby, które od biedy mogłyby się nadać. To właśnie Kuba i Kasia...
GP: ...no i już jak znalazły się trzy osoby, to można było coś zrobić.
DS: Skąd pomysł na właśnie taki kameralny spektakl, dla którego bar jest bardziej odpowiednim miejscem niż teatr?
GP: Scenariusz napisałam jeszcze w Polsce, zresztą miałam zamiar to zrealizować również w takiej kawiarni w starym kinie, ale z Polski wyjechałam. Jak zobaczyłam po raz pierwszy Ancien Cinema, bo tu przyjechaliśmy kiedyś z Kubą, to mi się tu bardzo spodobało i postanowiłam tu zrealizować mój pomysł. Był gotowy scenariusz, fajni ludzie i – co najważniejsze – nie było powodu, żeby tego nie zrobić.
DS: Jako aktorzy występujecie w Luksemburgu już po raz trzeci? Czwarty?
Jakub Kozłowski: Chyba trzeba liczyć, że czwarty. Był Testosteron, Łeztern oraz przedstawienie dla dzieci podczas Dnia Dziecka. Rafał nie grał w Heisdorf...
Katarzyna Dyżewska: ...ale Rafał napisał scenariusz.
JK: Ach tak, Rafał jest autorem tej sztuki dla dzieci. No, może nawet nie wszyscy o tym wiedzą. Trzeba by o tym wspomnieć.
RR: Ja jestem skromny, ja lubię tak być raczej w tyle, żeby mnie nie zauważać.
DS: Może ja teraz zacznę od Kasi, bo nikt nie pozwala jej dość do głosu.
JK: Bo ona jest taka małomówna...
Jakub Kozłowski: Chyba trzeba liczyć, że czwarty. Był Testosteron, Łeztern oraz przedstawienie dla dzieci podczas Dnia Dziecka. Rafał nie grał w Heisdorf...
Katarzyna Dyżewska: ...ale Rafał napisał scenariusz.
JK: Ach tak, Rafał jest autorem tej sztuki dla dzieci. No, może nawet nie wszyscy o tym wiedzą. Trzeba by o tym wspomnieć.
RR: Ja jestem skromny, ja lubię tak być raczej w tyle, żeby mnie nie zauważać.
DS: Może ja teraz zacznę od Kasi, bo nikt nie pozwala jej dość do głosu.
JK: Bo ona jest taka małomówna...
DS: Czy Twoje aktorstwo to jest takie bardziej z przypadku, czy może zajmowałaś się tym wcześniej bardziej poważnie?
KD: Aktorstwo zawsze się gdzieś tam przewijało przez całe moje życie już od przedszkola. Były marzenia o szkole teatralnej, ale wybrałam ekonomię (!). No i jak tylko przyjechałam do Luksemburga, akurat tworzył się teatr polski (Teatr PLU; przyp. red.). Jakoś tak poszłam za ciosem, no i jestem tutaj.
DS: A Jakub?
JK: Ja tam lubię udawać idiotę.
KD: Aktorstwo zawsze się gdzieś tam przewijało przez całe moje życie już od przedszkola. Były marzenia o szkole teatralnej, ale wybrałam ekonomię (!). No i jak tylko przyjechałam do Luksemburga, akurat tworzył się teatr polski (Teatr PLU; przyp. red.). Jakoś tak poszłam za ciosem, no i jestem tutaj.
DS: A Jakub?
JK: Ja tam lubię udawać idiotę.
KD: To ty cały czas udawałeś (śmiech)?
JK: Tak na poważnie, to u mnie chyba tak, jak u Kasi gdzieś to się przewijało, ale nic poważnego nigdy nie robiłem w tym obszarze. Dopiero po przyjeździe do Luksemburga miałem więcej czasu na rozwijanie takich zainteresowań i hobby i tak się to zaczęło.
DS: Jak to było w Twoim przypadku, Rafale?
RR: Ja pracuję od 20 lat w finansach i od 20 lat udaję, że mi się to podoba, więc jak gdyby udawanie to mój zawód. I stąd już był mały kroczek do udawania na scenie.
JK: Tak na poważnie, to u mnie chyba tak, jak u Kasi gdzieś to się przewijało, ale nic poważnego nigdy nie robiłem w tym obszarze. Dopiero po przyjeździe do Luksemburga miałem więcej czasu na rozwijanie takich zainteresowań i hobby i tak się to zaczęło.
DS: Jak to było w Twoim przypadku, Rafale?
RR: Ja pracuję od 20 lat w finansach i od 20 lat udaję, że mi się to podoba, więc jak gdyby udawanie to mój zawód. I stąd już był mały kroczek do udawania na scenie.
DS: A jak znajdujecie czas? Zazwyczaj ludzie nie mogą nawet znaleźć czasu, aby przyjść na przedstawienie, a wy musieliście chyba poświęcić go trochę więcej?
JK: Eee, to są przesadzone plotki. Tak naprawdę jakieś trzy dni przed spektaklem się spotkaliśmy, (śmiech) Grażyna rozdała scenariusze i mieliśmy się nauczyć...
RR: No, ale to jest nie do naśladowania. My mamy po prostu wyjątkowy talent; inni potrzebowaliby znacznie więcej czasu na naszym miejscu... No, może te trzy dni to przesada, ale półtora roku, to tak mniej więcej chyba trwało, nie?...
JK: Gdzie półtora? Rok.
RR: Rok? No to rok.
JK: Tak na poważnie, to na jesieni zaczęliśmy.
KD: Tak na poważnie, to na miesiąc przed premierą. Mieliśmy już wyznaczone daty i gotowy plakat, to trzeba było się sprężyć.
RR: Tak mniej więcej, to była jedna piosenka na miesiąc.
JK: Był to proces twórczy, który trwał, bo musi trwać. Każdy proces twórczy trwa. Był bardzo bolesny. Pani reżyser nie dawała nam chwili wytchnienia.
JK: Eee, to są przesadzone plotki. Tak naprawdę jakieś trzy dni przed spektaklem się spotkaliśmy, (śmiech) Grażyna rozdała scenariusze i mieliśmy się nauczyć...
RR: No, ale to jest nie do naśladowania. My mamy po prostu wyjątkowy talent; inni potrzebowaliby znacznie więcej czasu na naszym miejscu... No, może te trzy dni to przesada, ale półtora roku, to tak mniej więcej chyba trwało, nie?...
JK: Gdzie półtora? Rok.
RR: Rok? No to rok.
JK: Tak na poważnie, to na jesieni zaczęliśmy.
KD: Tak na poważnie, to na miesiąc przed premierą. Mieliśmy już wyznaczone daty i gotowy plakat, to trzeba było się sprężyć.
RR: Tak mniej więcej, to była jedna piosenka na miesiąc.
JK: Był to proces twórczy, który trwał, bo musi trwać. Każdy proces twórczy trwa. Był bardzo bolesny. Pani reżyser nie dawała nam chwili wytchnienia.
DS: No właśnie, pierwszy raz pracowaliście z nową panią reżyser. Czy była bardzo wymagająca?
JK: Straszna męka, harówka, harówka...mogę powiedzieć tylko harówka.
RR: Kuba jest wrażliwy, to on się przejmował bardziej, rzeczywiście. Kasia w ogóle się nie przejmowała.
JK: Tak. Nigdy, nigdy.
KD: Kasia się przejmowała, ale bardziej wewnętrznie, bo nagle, po poprzednim graniu męskich ról, musiałam zagrać seksowną kobietę, co było największym stresem w moim dotychczasowym życiu.
RR: Strasznie duże wyzwanie dla Kasi (śmiech Kasi).
JK: Ja właściwie jestem sobą w tym spektaklu, pan Rafał też właściwie jest sobą, tak że tylko Kasia miała jakieś wyzwanie. Ale generalnie ciężko, ciężko było...
RR: Ja z kolei muszę powiedzieć, że gdy zagrałem Stavrosa w Testosteronie, to właściwie każda kolejna rola to jest kolejna reinkarnacja Stavrosa w różnych tylko odcieniach.
JK: Rafał to nie może wyjść z tej szufladki Stavrosa...
RR: ...ale z drugiej strony tego chcą ludzie; tego chce publiczność, tak że... (śmiech)
GP: Na pewno najważniejszym elementem było to, że był to spektakl muzyczny, a oni nigdy wcześniej nie śpiewali w spektaklach, więc było to dla nich nowe zadanie.
KD: W Łezternie trochę śpiewaliśmy, ale to było inne śpiewanie. W Starszych Panach mamy głównie piosenki przeplatane tekstem.
GP: Kabaret Starszych Panów to przede wszystkim piosenka aktorska...
RR: Ja z kolei muszę powiedzieć, że gdy zagrałem Stavrosa w Testosteronie, to właściwie każda kolejna rola to jest kolejna reinkarnacja Stavrosa w różnych tylko odcieniach.
JK: Rafał to nie może wyjść z tej szufladki Stavrosa...
RR: ...ale z drugiej strony tego chcą ludzie; tego chce publiczność, tak że... (śmiech)
GP: Na pewno najważniejszym elementem było to, że był to spektakl muzyczny, a oni nigdy wcześniej nie śpiewali w spektaklach, więc było to dla nich nowe zadanie.
KD: W Łezternie trochę śpiewaliśmy, ale to było inne śpiewanie. W Starszych Panach mamy głównie piosenki przeplatane tekstem.
GP: Kabaret Starszych Panów to przede wszystkim piosenka aktorska...
RR: Powiem teraz coś bardzo poważnego. Ja zawsze o tym marzyłem, zawsze chciałem zaśpiewać dla ludzi. Teraz mi się to udało. To było moje marzenie. Nie wiem, dlaczego zawsze chciałem zaśpiewać dla ludzi. Nie wydaje mi się to zupełnie normalne, że ktoś ma taką potrzebę, ale chciałem zaśpiewać i zaśpiewałem.
DS: Wracając jednak do Kabaretu Starszych Panów i piosenki aktorskiej...
GP: Mówiłam właśnie, że sobie naprawdę dobrze poradzili, chociaż jest to strasznie trudne. Piosenka aktorska jest bardzo trudną formą w teatrze, bo wymaga i umiejętności aktorskich i wokalnych, a połączenie tych dwóch elementów wcale nie jest łatwe w przypadku amatorów i uważam, że oni sobie świetnie z tym poradzili. Może Kuba ma rację, że jestem okropna, krzyczę, marudzę, jestem ciągle niezadowolona (protesty w tle)...
JK: Nawiązując do połączenia tych umiejętności aktorskich i wokalnych, to ja mam właśnie te wokalne, a ty (do Rafała) te aktorskie i to tak działa.
RR: Ja mam kłopoty z gardłem.
KD: Żaden syrop ci na to nie pomoże.
RR: Zażywałem gargarina przed każdym spektaklem...
JK: Gagarina?
KD: Tym się płucze, a nie wypija!
RR: Tak mi coś właśnie w brzuchu...
DS: Wracając do rozmowy bardziej na temat. Dzisiaj odbyło się już trzecie przedstawienie, publiczności trochę mniej, czy jej reakcja była trochę inna? Jak wam się grało w piątek i sobotę, kiedy publiczności było więcej?
KD: Piątek był stresem, bo to jednak była premiera i pamiętam, że miałam mieć serię trzech piosenek i przed tymi piosenkami tak mi zaschło w gardle, że byłam przekonana, że wyjdę tam, otworzę usta i to będzie po prostu mój koniec...
JK: ...sceniczny
KD: Tak, sceniczny.
JK: Ale początek medialny (śmiech).
KD: Tak, plotki, plotki. Natomiast wyszłam, głos się wydobył. Udało się!
JK: To było straszne, bo Kasia na próbie nigdy nie chciała zaśpiewać żadnej piosenki, dlatego była to dla nas wielka niewiadoma.
KD: Wstydziłam się przed kolegami, bo ja jestem bardzo nieśmiałym człowiekiem z natury.
DS: Wracając jednak do Kabaretu Starszych Panów i piosenki aktorskiej...
GP: Mówiłam właśnie, że sobie naprawdę dobrze poradzili, chociaż jest to strasznie trudne. Piosenka aktorska jest bardzo trudną formą w teatrze, bo wymaga i umiejętności aktorskich i wokalnych, a połączenie tych dwóch elementów wcale nie jest łatwe w przypadku amatorów i uważam, że oni sobie świetnie z tym poradzili. Może Kuba ma rację, że jestem okropna, krzyczę, marudzę, jestem ciągle niezadowolona (protesty w tle)...
JK: Nawiązując do połączenia tych umiejętności aktorskich i wokalnych, to ja mam właśnie te wokalne, a ty (do Rafała) te aktorskie i to tak działa.
RR: Ja mam kłopoty z gardłem.
KD: Żaden syrop ci na to nie pomoże.
RR: Zażywałem gargarina przed każdym spektaklem...
JK: Gagarina?
KD: Tym się płucze, a nie wypija!
RR: Tak mi coś właśnie w brzuchu...
DS: Wracając do rozmowy bardziej na temat. Dzisiaj odbyło się już trzecie przedstawienie, publiczności trochę mniej, czy jej reakcja była trochę inna? Jak wam się grało w piątek i sobotę, kiedy publiczności było więcej?
KD: Piątek był stresem, bo to jednak była premiera i pamiętam, że miałam mieć serię trzech piosenek i przed tymi piosenkami tak mi zaschło w gardle, że byłam przekonana, że wyjdę tam, otworzę usta i to będzie po prostu mój koniec...
JK: ...sceniczny
KD: Tak, sceniczny.
JK: Ale początek medialny (śmiech).
KD: Tak, plotki, plotki. Natomiast wyszłam, głos się wydobył. Udało się!
JK: To było straszne, bo Kasia na próbie nigdy nie chciała zaśpiewać żadnej piosenki, dlatego była to dla nas wielka niewiadoma.
KD: Wstydziłam się przed kolegami, bo ja jestem bardzo nieśmiałym człowiekiem z natury.
DS: Ale udało się i nie tylko koledzy usłyszeli Twój głos...
KD: Tak, wiec pierwszy dzień był stresem, a drugi to tak mi się wydaje, że tak trochę zaczęliśmy w pewnych sytuacjach popadać w rutynę. (słychać zaprzeczenia) Ja mówię o sobie. Natomiast dzisiaj dla mnie wyzwaniem było to, że miałam mężczyzn jak na lekarstwo i rozsadzonych gdzieś tam w ciemnych kątach, gdzie ich w ogóle nie byłam w stanie zobaczyć.
DS: Nie miałaś kogo kokietować?
KD: Dokładnie, nie miałam kogo kokietować!
JK: Trzeba jeszcze zdradzić taki zakulisowy sekret, że Kasia nic nie widzi, gdyż gra bez okularów i w związku z tym nie potrafiła dostrzec podczas spektaklu żadnego mężczyzny na widowni. Nawet nas z Rafałem nie dostrzegała.
KD: Ciężko było, ciężko było...
GP: Moim zdaniem dzisiaj było o wiele trudniej niż na poprzednich spektaklach ze względu na to, że było mniej ludzi, a wtedy aktorzy muszą mieć w sobie dużo więcej energii, żeby w ten sam sposób wciągnąć publiczność; to jak gdyby więcej kosztuje aktora. Ten dzisiejszy spektakl był dla nich bardzo trudny, ale myślę, że sobie poradzili. Myślę, że w tym spektaklu jest jeszcze jedna rzecz, która była dla wszystkich trudna. Jest bardzo trudno robić rzeczy znane. Kabaret Starszych Panówjest rzeczą znaną, znają go wszystkie pokolenia Polaków. Nie da się wtedy uniknąć porównania z oryginałem. Piosenki były śpiewane świetnie i to co myślę, że też im się udało, to to, żeby uniknąć właśnie tych porównań. Spektakl jest zrobiony w takiej konwencji, że ludzie dają się weń wciągnąć, nie porównując go przy tym z tym telewizyjnym Kabaretem Starszych Panów i to jest na pewno ich ogromne osiągnięcie.
RR: Mimo uderzającego podobieństwa do Jeremiego Przybory. No Kubę to na ulicy po prostu zaczepiają. A jednak udało się odciąć od oryginału.
GP: Te piosenki próbowało masę osób śpiewać i nikomu się nie udało zaśpiewać tego dobrze.
JK: W oryginale tak dobrze nie śpiewają.
RR: Więcej było serca w naszych piosenkach niż w oryginale. Oni tam stoją, podpierają głową klapę od fortepianu i śpiewają tę Monikę, a ja musiałem brać dziurkacz, rzucać kartki...
KD: ...bałagan zrobiłeś!
RR: ...ile ja tam musiałem kunsztu aktorskiego z siebie dać! A taki Czechowicz na przykład stał i tylko czapkę poprawiał.
JK: To prawda, to prawda. Ja w mojej piosence też się nabiegałem, a jak ktoś spojrzy na oryginał, to nie widzi tam w ogóle ruchu.
KD: Tak, wiec pierwszy dzień był stresem, a drugi to tak mi się wydaje, że tak trochę zaczęliśmy w pewnych sytuacjach popadać w rutynę. (słychać zaprzeczenia) Ja mówię o sobie. Natomiast dzisiaj dla mnie wyzwaniem było to, że miałam mężczyzn jak na lekarstwo i rozsadzonych gdzieś tam w ciemnych kątach, gdzie ich w ogóle nie byłam w stanie zobaczyć.
DS: Nie miałaś kogo kokietować?
KD: Dokładnie, nie miałam kogo kokietować!
JK: Trzeba jeszcze zdradzić taki zakulisowy sekret, że Kasia nic nie widzi, gdyż gra bez okularów i w związku z tym nie potrafiła dostrzec podczas spektaklu żadnego mężczyzny na widowni. Nawet nas z Rafałem nie dostrzegała.
KD: Ciężko było, ciężko było...
GP: Moim zdaniem dzisiaj było o wiele trudniej niż na poprzednich spektaklach ze względu na to, że było mniej ludzi, a wtedy aktorzy muszą mieć w sobie dużo więcej energii, żeby w ten sam sposób wciągnąć publiczność; to jak gdyby więcej kosztuje aktora. Ten dzisiejszy spektakl był dla nich bardzo trudny, ale myślę, że sobie poradzili. Myślę, że w tym spektaklu jest jeszcze jedna rzecz, która była dla wszystkich trudna. Jest bardzo trudno robić rzeczy znane. Kabaret Starszych Panówjest rzeczą znaną, znają go wszystkie pokolenia Polaków. Nie da się wtedy uniknąć porównania z oryginałem. Piosenki były śpiewane świetnie i to co myślę, że też im się udało, to to, żeby uniknąć właśnie tych porównań. Spektakl jest zrobiony w takiej konwencji, że ludzie dają się weń wciągnąć, nie porównując go przy tym z tym telewizyjnym Kabaretem Starszych Panów i to jest na pewno ich ogromne osiągnięcie.
RR: Mimo uderzającego podobieństwa do Jeremiego Przybory. No Kubę to na ulicy po prostu zaczepiają. A jednak udało się odciąć od oryginału.
GP: Te piosenki próbowało masę osób śpiewać i nikomu się nie udało zaśpiewać tego dobrze.
JK: W oryginale tak dobrze nie śpiewają.
RR: Więcej było serca w naszych piosenkach niż w oryginale. Oni tam stoją, podpierają głową klapę od fortepianu i śpiewają tę Monikę, a ja musiałem brać dziurkacz, rzucać kartki...
KD: ...bałagan zrobiłeś!
RR: ...ile ja tam musiałem kunsztu aktorskiego z siebie dać! A taki Czechowicz na przykład stał i tylko czapkę poprawiał.
JK: To prawda, to prawda. Ja w mojej piosence też się nabiegałem, a jak ktoś spojrzy na oryginał, to nie widzi tam w ogóle ruchu.
DS: Czytałam już kilka wypowiedzi na wasz temat na polska.lu i wszystkie były pochlebne.
JK: A to Grażyna i Grażyny rodzina napisała (śmiech), tak że cieszymy się, że rodzinie się podobało. I Kasi rodzina chyba też coś tam napisała.
KD: Nie, moja rodzina miała nawet problem ze znalezieniem plakatu na polska.lu.
JK: Moja rodzina nie pisała, bo nie wiedziała.
DS: Po wypowiedziach na portalu wnioskuję, że publiczności przedstawienie się podobało. Mnie osobiście też. Na koniec nasuwa się więc pytanie: co dalej? Pani Grażyno?
GP: Nooo... mamy różne pomysły.
DS: Jakieś konkretne?
GP: No dwa konkretne, a który się bardziej skonkretyzuje, to jeszcze zobaczymy. Coś jeszcze spróbujemy zrobić razem, ale na pewno zrobimy coś, co stworzy nowe zadania aktorskie po to, żeby wejść w taki obszar, który jest dla nich jeszcze nieznany.
KD: Pantomima?
GP: Nie mówię o gatunku, mówię o grze.
RR: Ja wiem, co zrobić. Ja bym chciał zrobić monodram o tematyce egzystencjalnej (śmiech pani Grażyny), coś naprawdę ciężkiego, nie wiem coś z Bergmana, czy coś. Tak żeby była jesień, deszcz, nadchodzący schyłek...
GP: Pomyślimy panie Rafale.
RR: Proszę, pani Grażyno, tak żeby pogrążyć się w ostatecznej rozpaczy, na scenie wobec wszystkich...
GP: Może Świętego Augustyna?
RR: On jest zbyt radosny.
GP: Ale to jest super tekst!
DS: Najważniejsze, że plany są, że możemy się czegoś spodziewać w najbliższym czasie.
KD: Jak usiądziemy jutro, to za trzy dni będzie (śmiech).
RR: Zabierzemy się do pracy, jak moja żona zapomni o obietnicy. Bo ja musiałem teraz obiecać, że już nigdy nie zagram. I ona to będzie pamiętała jakiś rok.
DS: No ta ja, w naszym widzów interesie, mam nadzieję, że żona będzie miała krótką pamięć.
RR: To na szczęście wszystko ku dobremu idzie...
JK: Coraz starsza jest (śmiech), coraz krótsza pamięć, ale twoja (do Rafała) też, więc ten monodram...
DS: Dziękuję Wam bardzo za rozmowę i życzę kolejnych wspaniałych sukcesów.
______________
Rozmowa miała miejsce po przedstawieniu w dniu 8 marca, w Ancien Cinema w Vianden. Ostatnie przedstawienie „Niecałkiem Starszych Panów” zobaczyć będzie można jeszcze dziś (czwartek, 10 marca) o godz. 20.00, także w Ancien Cinema w Vianden.
JK: A to Grażyna i Grażyny rodzina napisała (śmiech), tak że cieszymy się, że rodzinie się podobało. I Kasi rodzina chyba też coś tam napisała.
KD: Nie, moja rodzina miała nawet problem ze znalezieniem plakatu na polska.lu.
JK: Moja rodzina nie pisała, bo nie wiedziała.
DS: Po wypowiedziach na portalu wnioskuję, że publiczności przedstawienie się podobało. Mnie osobiście też. Na koniec nasuwa się więc pytanie: co dalej? Pani Grażyno?
GP: Nooo... mamy różne pomysły.
DS: Jakieś konkretne?
GP: No dwa konkretne, a który się bardziej skonkretyzuje, to jeszcze zobaczymy. Coś jeszcze spróbujemy zrobić razem, ale na pewno zrobimy coś, co stworzy nowe zadania aktorskie po to, żeby wejść w taki obszar, który jest dla nich jeszcze nieznany.
KD: Pantomima?
GP: Nie mówię o gatunku, mówię o grze.
RR: Ja wiem, co zrobić. Ja bym chciał zrobić monodram o tematyce egzystencjalnej (śmiech pani Grażyny), coś naprawdę ciężkiego, nie wiem coś z Bergmana, czy coś. Tak żeby była jesień, deszcz, nadchodzący schyłek...
GP: Pomyślimy panie Rafale.
RR: Proszę, pani Grażyno, tak żeby pogrążyć się w ostatecznej rozpaczy, na scenie wobec wszystkich...
GP: Może Świętego Augustyna?
RR: On jest zbyt radosny.
GP: Ale to jest super tekst!
DS: Najważniejsze, że plany są, że możemy się czegoś spodziewać w najbliższym czasie.
KD: Jak usiądziemy jutro, to za trzy dni będzie (śmiech).
RR: Zabierzemy się do pracy, jak moja żona zapomni o obietnicy. Bo ja musiałem teraz obiecać, że już nigdy nie zagram. I ona to będzie pamiętała jakiś rok.
DS: No ta ja, w naszym widzów interesie, mam nadzieję, że żona będzie miała krótką pamięć.
RR: To na szczęście wszystko ku dobremu idzie...
JK: Coraz starsza jest (śmiech), coraz krótsza pamięć, ale twoja (do Rafała) też, więc ten monodram...
DS: Dziękuję Wam bardzo za rozmowę i życzę kolejnych wspaniałych sukcesów.
______________
Rozmowa miała miejsce po przedstawieniu w dniu 8 marca, w Ancien Cinema w Vianden. Ostatnie przedstawienie „Niecałkiem Starszych Panów” zobaczyć będzie można jeszcze dziś (czwartek, 10 marca) o godz. 20.00, także w Ancien Cinema w Vianden.