- Jak wszystkim wiadomo, 20 lat temu skończył się w Polsce komunizm. Jeszcze wcześniej, bo 25 lat temu Lech Wałęsa otrzymał pokojową Nagrodę Nobla. Z tej okazji 1 grudnia 2008 r. ruszył w Polskę biały pociąg z charakterystycznym, znanym chyba wszystkim zwolennikom demokracji na świecie, czerwonym napisem. Do pociągu tego wsiedli przedstawiciele wielu nacji, ludzie młodzi, znający historię upadku komunizmu w Europie Środkowej i Wschodniej jedynie z podręczników (i to nie zawsze), hollywodzkich produkcji filmowych lub sensacyjnych powieści szpiegowskich. Czego mogli doświadczyć pasażerowie „Ekspresu Solidarności” oraz do jakich osobistych odkryć i refleksji doszli po tej podróży w czasie? To i kilka innych pytań zadaliśmy Isabelle Carret, 33-letniej Francuzce, od roku mieszkającej w Luksemburgu, jednej z uczestniczek jubileuszowego „Ekspresu Solidarności”.
Na co dzień Isabelle pracuje jako office manager, ale jej prawdziwą pasją jest przewodniczenie International Media Club. W grudniu ub.r. Isabelle, jako jedyna przedstawicielka Luksemburga, pojechała do Polski, by wziąć udział w „Ekspresie Solidarności” – projekcie edukacyjnym Europejskiego Centrum Solidarności i Ministerstwa Spraw Zagranicznych ku upamiętnieniu 25. rocznicy przyznania Nagrody Nobla Lechowi Wałęsie.
Polska.lu: Może zaczniemy od przybliżenia naszym Czytelnikom strony internetowej International Media Club.
Isabelle Carret: International Media Club jest stowarzyszeniem młodych dziennikarzy, fotografów, informatyków, projektantów stron internetowych i innych osób pracujących w szeroko pojętych mediach. Stowarzyszenie istnieje wyłącznie w wersji online, skupia osoby poniżej 35. roku życia, potrafiące porozumiewać się w trzech językach – i dodam, że dopuszczamy wszelkie ich kombinacje. Obecnie liczymy około 10 członków – z Francji, Chin, Afganistanu, no i oczywiście Luksemburga.
PLU: Skąd pomysł na tego rodzaju promocję młodych twórców?
IC: Gdy rok temu przyjechałam do Luksemburga zauważyłam, że brak tu platformy, która by umożliwiała młodym, niezależnym twórcom dotarcie do publiczności: albo zatrudni cię ogólnokrajowa gazeta, albo nikt się o tobie nie dowie. Nasza witryna służy wymianie doświadczeń: każdy uczy się od innych uczestników, a przy okazji czytają nas osoby z zewnątrz. Wszyscy pracujemy na zasadzie wolontariatu.
PLU: Jak trafiłaś do „Ekspresu Solidarności”?
IC: W biurze, w którym pracuję, zatrudnieni są także Polacy. Przez nich nawiązałam kontakty z polską ambasadą, a wkrótce potem pani konsul zaproponowała mi uczestnictwo w imprezie. Nadmienię, że czasu było bardzo mało, więc bałam się, że nie dostanę urlopu. Mój szef zachował się jednak fantastycznie – gdy pokazałam mu program wyjazdu, powiedział krótko: jedź!
PLU: O co chodziło w tym projekcie?
IC: Na pewno wszyscy wiedzą, że w grudniu minęła 25 rocznica przyznania Nagrody Nobla Lechowi Wałęsie. Z tej okazji do Gdańska zjechało pięciu noblistów… oraz nasz pociąg, z 200 osobami na pokładzie. Jedynym warunkiem był wiek poniżej 35 lat, ale średnia wieku była o wiele niższa, na oko 23-24 lata.
Moi towarzysze podróży pochodzili z 42 krajów, a podróż wiodła nie tylko z Krakowa przez Warszawę do Gdańska, lecz także wgłąb historii Europy ukazanej przez pryzmat dziejów Polski. Byliśmy m.in. w byłym obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau i na Westerplatte. Świetny pomysł, szczególnie jak dla mnie, ponieważ studiowałam właśnie historię.
PLU: Jak wyglądał normalny dzień pobytu?
IC: Muszę przyznać, że program był niezwykle intensywny, i to nie tylko z racji przemierzanych kilometrów, ale także z powodu ilości wrażeń, informacji i spotkań nierzadko z ważnymi osobistościami. W Warszawie przemawiał do nas sam Władysław Bartoszewski, natomiast gdy dojechaliśmy do Gdańska, gdzie dołączyliśmy do 500-osobowej grupy młodzieży, przysłuchiwaliśmy się mowom noblistów oraz przedstawicielom europejskich rządów. A wieczorem – rozmowy bez końca… Ja mieszkałam w pokoju z dziewczyną z Izraela. Nasze dyskusje trwały do późnych godzin nocnych.
PLU: Jaki język obowiązywał?
IC: Wszystkie języki!
PLU: Polski też?!
IC: Niestety nie…wśród obcokrajowców prawie nikt nie znał polskiego i dlatego tak bardzo ceniliśmy sobie profesjonalizm naszych tłumaczy oraz przewodników, którzy świetnie mówili po angielsku, dzięki czemu nie było najmniejszych problemów z komunikacją. W ogóle należy podkreślić doskonałą organizację i gościnność gospodarzy.
PLU: Jaka była reakcja ludzi na peronach, gdy pociąg Solidarności wjeżdżał na dworzec?
IC: Ciekawość. Pociąg był biały, z krwistoczerwonym logo Solidarności. Już samo to sprawiało, że rzucał się w oczy, a na dodatek zawsze oczekiwał na nas komitet powitalny i grupa dziennikarzy. Wyobraź sobie: biało-czerwony pociąg pełen młodych roześmianych ludzi mówiących we wszystkich językach – to nie zdarza się często.
PLU: Chyba że w Luksemburgu A co Ci się najbardziej podobało w Polsce? O ile wiem, to Twoja pierwsza wizyta nad Wisłą?
IC: (z wielkim entuzjazmem): Zafascynowali mnie ludzie i ich umiejętność budowania wszystkiego od nowa. Nie zdawałam sobie sprawy, że w czasie II wojny światowej polskie miasta były zburzone do tego stopnia. A Polacy to wszystko odbudowali, i to jak! Urzekła mnie wola Polaków, ich poczucie solidarności i wytrzymałość. Widać oczywiście, że pod względem gospodarczym wciąż wiele brakuje, ale wszędzie widać dążenie do lepszego jutra, dynamizm, rozwój. To samo zauważam u moich polskich znajomych w Luksemburgu, to wysokiej klasy specjaliści, pełni zapału do pracy.
PLU: Jak masz zamiar wykorzystać doświadczenia zdobyte podczas tego projektu?
IC: Przed wszystkim zapraszam do wstępowania do naszego International Media Club. A jeśli chodzi o pociąg, to już planujemy powtórkę imprezy w 2009 r. Pod koniec wyjazdu wymieniliśmy się adresami mailowymi, bo szkoda tracić tak cenne kontakty. Kto wie, może pewnego dnia pociąg solidarności ruszy w podróż przez całą Europę?
PLU: Serdecznie dziękuję za rozmowę.
rozmawiała Ania Kiejna