NASZE PUBLIKACJE

Vianden w 700-lecie swojego istnienia

Z burmistrz Vianden, panią Gaby Frantzen-Heger spotkaliśmy się pod koniec kwietnia, tuż przed inauguracją I Międzynarodowego Salonu Karykatury na zamku w Vianden. Jak się okazało, w konursie na najlepszą karykaturę o tematyce rycerskiej, poprzedzającym wystawę na zamku, a ogłoszonym z okazji 700-lecia nadania Vianden praw miejskich, zaszczytne drugie miejsce zajął Polak, Grzegorz Szumowski, a wyróżnienia otrzymali kolejni dwaj Polacy – Paweł Kuczyński i Andrzej Graniak.

Jak wszyscy czytelnicy portalu dobrze wiedzą, w Vianden i tak nie brak polskich akcentów dzięki państwu Karczewskim i Ancien Cinema, ale głównym motywem naszej rozmowy było 700-lecie miasta, a w szczególności to, jak zmieniało się ono na przestrzeni wieków. Skorzystaliśmy też z okazji, by zapytać o ciekawsze wydarzenia roku jubileuszowego. A zaczęło się od pytania o historię oczywiście... 

Iwona Komór: W ostatni weekend miałam okazję zobaczyć film poświęcony wielkiej księżnej Charlotcie, w którym wspomina się o katastrofalnych dla Vianden i całego północnego Luksemburga skutkach bitwy o Ardeny – obszary te szczególnie ucierpiały podczas zażartej batalii, która na długo zatrzymała ofensywę aliantów. Czy mogłaby nam Pani powiedzieć jak długo Vianden podnosiło się z ruin i odzyskiwało dawny splendor? 

Gaby Frantzen-Heger: To prawda. Vianden było ostatnią miejscowością wyzwoloną przez Amerykanów: 22 lutego 1945 r., po bardzo ciężkiej zimie, w czasie której miasto zostało zniszczone. Po wojnie, w 1946 r., burmistrzem Vianden został Victor Abens, (później wybrany także posłem do luksemburskiego parlamentu i do Parlamentu Europejskiego), który walczył w ruchu oporu i był w hitlerowskim obozie koncentracyjnym w Polsce, i to on właśnie przyczynił się do odbudowy miasta. Victor Abens zresztą zakupił budynek, w którym właśnie jesteśmy, czyli ratusz miejski, w którym podczas wojny było więzienie, wybudował szkołę podstawową, nowy most. W sumie odbudowa zajęła około trzech lat. 

Gaby Frantzen-Heger, burmistrz Vianden. 
fot. by polska.lu


Marcin Wierzbicki: Czy miasto zostało odbudowane zgodnie z planami sprzed wojny? 

GFH: Tak, oczywiście, ponieważ średniowieczna starówka to główne bogactwo Vianden, burmistrzowi zależało na zachowaniu średniowiecznego charakteru miasta. Do dziś Vianden ma bardzo surowe przepisy budowlane, zwłaszcza na starówce. 

IK: Tak naprawdę jednak Vianden nigdy nie odzyskało świetności z czasów średniowiecza i późniejszych, kiedy było dużo większym miastem... 

GFH: Tak, zresztą na tych terenach osadnictwo istniało już w V w., w czasach Rzymian. Ale prawa miejskie, jedne z najstarszych w Europie, Vianden otrzymało w 1308 r. z rąk Filipa II, hrabiego Vianden. W XV w. miasto miało 3000 mieszkańców, teraz ma tylko 1700, i jest najmniejszym miastem w Luksemburgu... A swego czasu hrabstwo Vianden było większe od hrabstwa Luksemburg, zaś samo Vianden było trzecim co do wielkości miastem w Księstwie! Vianden zawsze było ośrodkiem rzemiosła, handlu oraz sztuki. Rzemieślnicy, jak wszędzie, tak i w Vianden zrzeszali się w cechy, z których szczególnie ważny był cech złotników – wytwory pracy ich rąk będzie można podziwiać na zamku na wystawie, która zostanie otwarta 23 listopada. Zresztą Vianden właściwie do dziś nie ma przemysłu, no i w znacznej mierze jest uzależnione od pracy napływowej siły roboczej, zwłaszcza z Niemiec. 

MW: Tak więc i w Vianden, jak w całym Luksemburgu, pracuje wielu tzw. frontaliers

GFH: Jak najbardziej. Imigranci stanowią 50% ludności Vianden, a w szkołach nawet 52 %. Luksemburg nie mógłby istnieć bez pracujących tu imigrantów. W Vianden mamy 30 różnych narodowości. 

IK: Czy Portugalczycy są także w tym mieście największą społecznością emigrantów? Czy dobrze się integrują w Vianden? 

GFH: Zdecydowanie jest ich najwięcej, mają swoje kawiarnie, sklepy. Oczywiście pierwsze pokolenie emigrantów miało trochę trudniej, ponieważ były to osoby z niższych warstw społecznych, trudniej było im się nauczyć nowego języka, ale nowe dorastające tu pokolenie nie ma żadnych problemów. W tym roku właśnie nawiązujemy partnerską współpracę (tzw. twinning) z portugalskim miastem Ribeira de Pena. Umowa partnerska podpisana zostanie już 8 maja. 

 

Gaby Frantzen-Heger, burmistrz Vianden. 
fot. by polska.lu


IK: Dlaczego wybraliście Państwo właśnie tę miejscowość? 

GFH: Mamy tu kilka rodzin pochodzących z Ribeira de Pena i jest to miasto podobne do Vianden – małe, żyjące z turystyki, z elektrownią wodną, kolejką linową, parkiem atrakcji, bez przemysłu. Vianden ma już dwa miasta bliźniacze: Compiegne we Francji i Huy w Belgii, ale są to miasta o wiele większe (jedno ma 60 tys. mieszkańców, a drugie 20 tys.), więc trudno nam utrzymywać kontakty. Ribeira de Pena to partner bardziej odpowiadający naszej skali. 

IK: A co z innymi narodowościami stanowiącymi część lokalnej społeczności? 

GFH: Jest wielu Niemców, Holendrów, Włochów, Hiszpanów, są Polacy, Chińczycy, osoby z byłej Jugosławii... 

IK: Czy przed właścicielami Ancien Cinema mieszkali tu już wcześniej jacyś Polacy? 

GFH: Nie, właściwie chyba nie! Oni są w takim razie pionierami. 

MW: Nie myśleli Państwo może o partnerstwie z jakimś polskim miastem? Mamy wiele pięknych zamków! 

GFH: Z Polską nie, ale mieliśmy propozycję ze Słowacji, okazało się to jednak zbyt daleko, nie było połączeń lotniczych, w końcu zrezygnowaliśmy. 

IK: Rozmawialiśmy o przeszłości, o imigrantach, a co z przyszłością Vianden? Miasto ma trudności z rozbudową z powodu otaczających je gór… 

GFH: Zgadza się, to jeden z naszych największych problemów, szukamy nowych możliwości rozbudowy. Jednak także z powodu skali infrastruktury w Vianden nie możemy pomieścić więcej niż 2500 mieszkańców. Choć mamy za to rozbudowaną infrastrukturę turystyczną. 

MW: Jaka jest generalna tendencja w przypływie turystów do Vianden – czy ich liczba wzrasta czy też maleje? 

GFH: Niestety nie wzrasta; w ostatnich trzech latach pozostaje na tym samym poziomie. Nie możemy też liczyć na to, że turyści będą tu zostawać na dłużej niż kilka dni; nie mamy wystarczająco wiele atrakcji do zaoferowania, no i pogoda jest nienajlepsza. W 2000 roku zamek odwiedziło 200 000 turystów, natomiast 2007 r. już tylko 170 000. 

IK: Porozmawiajmy w końcu o obchodach 700-lecia Vianden. Zaczęły się one w styczniu, a w kwietniu na zamku otwarto I Międzynarodowy Salon Karykatury. 

 


Wśród prac nagrodzonych na konkursie karykatury 
II miejsce przypadło rysunkowi autorstwa Polaka, Grzegorza Szumowskiego. 
fot. by polska.lu

 

Dzięki II nagrodzie oraz dwóm wyróżnieniom 
Polacy okazali się być grupą najsilniej reprezentowaną 
wśród laureatów I Międzynarodowego Salonu Karykatury w Vianden. 
fot. by polska.lu


GFH: To szalenie interesująca inicjatywa pochodzącego z Rumunii artysty Florina Balabana, który publikuje na codzień swe rysunki satyryczne w Luxemburger Wort i La Voix. To właśnie przyszłość Vianden – artyści i kultura, czego najlepszym przykładem jest też Ancien Cinema, które jest wielkim sukcesem. Moim marzeniem jest, aby Vianden było właśnie takim ośrodkiem artystycznym. 

IK: W czerwcu gościć będą Państwo w ramach obchodów 700-lecia parę książęcą. 

GFH: Tak, 22 czerwca, ale wcześniej 24 maja odbędzie się wernisaż malarstwa artystów pochodzących z Vianden lub z nim związanych, właśnie w Ancien Cinema, połączony z koncertem muzyki Schuberta. Przy okazji wizyty pary książęcej odbędzie się też wernisaż wystawy dokumentów archiwalnych związanych z historią Vianden. W lipcu odbędzie się festiwal muzyki popularnej, w sierpniu doroczny festiwal średniowieczny, w listopadzie natomiast polecamy wystawę złotniczą na zamku połączoną z wykładami i koncertem. 

IK: A co poleciłaby Pani naszym czytelnikom, gdyby mieli wybrać tylko jedną imprezę z całego programu? 

GFH: Myślę, że lipcowy festiwal muzyczny, który zapowiada się bardzo interesująco, jeśli pogoda dopisze, będzie wiele rodzajów muzyki, na wielu scenach w malowniczych punktach miasta. 

MW,IK: Dziękujemy za wywiad! 

 
fot. by polska.lu

 

* * *


Tym, którzy doczytali do końca zdradzimy jeszcze, że nasza sympatyczna rozmówczyni sprawuje swój urząd już drugą kadencję, nie jest związana z żadną partią oraz jest urzędniczką w Komisji Europejskiej, choć od lat przebywa na bezpłatnym urlopie. Serdecznie zachęcamy do odwiedzenia Vianden przy okazji tegorocznych obchodów, których program znajduje się na stronie miasta: http://www.vianden2008.org/ 

 

Autor: Grzegorz Szumowski. II miejsce 

na I Międzynarodowym Salonie Karykatury w Vianden. 
fot. by polska.lu